Być może największą ironią w świecie Disney/Pixar jest to, jak naprawdę niezapomniana jest Dory.
Uwieczniona przez Ellen DeGeneres, oczarowała każde serce na ziemi w 2003 roku Finding Nemo. Rzadko można znaleźć kogoś, kto miał inną postać, która nazwała swoją ulubioną z filmu. Teraz dostaje własną główną rolę w Finding Dory, której akcja toczy się rok po oryginale (choć w prawdziwym życiu trzynaście lat później).
Nagle zaczyna wracać do jej umysłu obrazy, które stają się wspomnieniami jej rodziców (głos Eugene Levy i Diane Keaton). Jest (prawie) o krok przed Marlinem (Albert Brooks) i Nemo (Haden Rolence). W końcu prowadzą do akwarium, w którym urodziła się Dory.
Jak każdy film Disney/Pixar, poznajemy kolaż nowych postaci, od krótkowzrocznego wieloryba Destiny (Kaitlin Olson) i jej przyjaciela Baily'ego (Ty Burrell) po bandę leniwych, sympatycznych lwów morskich. Mimo to każdy ma swojego faworyta, a moim musi być kałamarnica o imieniu Hank, której głosu użyczył wspaniały Ed O’Neill. Wyobrażam sobie pisarzy mówiących, że tylko on mógł zagrać tę rolę.
Czy jest lepszy niż pierwszy film? Nie, wcale. Pierwszy był jednym z najlepszych filmów Disney/Pixar. W tamtym czasie studio naprawdę zrobiło coś, co prawie zrewolucjonizowało sposób, w jaki postrzegamy rzeczy pod wodą do dnia dzisiejszego, jednocześnie zapierające dech w piersiach i dające nam historię oddającą serce. Drugi film spędza trochę za dużo czasu poza wodą, pozostawiając nas trochę mniej zdziwienia niż pierwszy. Pozostaje nam też brak prawdziwego złoczyńcy, chyba że liczyć to, że prawdziwymi złoczyńcami są ludzie (o czym dawno temu w Bambi powiedziano do perfekcji).
Rodzice: Tak długo, jak wasze dzieci widziały oryginał (mam nadzieję, że mają), nie przeszkadza im oglądanie tego filmu.
W końcu twórcy filmu oddają sprawiedliwość bohaterom (jak w trylogii Toy Story). Daje nam to również odpowiedni koniec fabuły (przynajmniej na razie) Dory. Jest zapominalska, ale jest lojalna. Działa instynktownie. Jest miła dla wszystkich.
Wszyscy powinniśmy robić to, co Dory robi częściej.
Uwaga: przegapiłem to, co dzieje się po napisach i strasznie tego żałuję. Nie popełnij mojego błędu.
Komentarze
Prześlij komentarz